środa, 23 stycznia 2013








                                                                  Rozdział 9


         Weszłam do domu, zrobiłam sobie kakao, wykąpałam się i zasnęłam. Śnił mi się Jack, siedzieliśmy w dojo sami. Chłopak włączył moją ulubioną piosenkę i zaczęliśmy tańczyć. W pewnym momencie chciał mnie pocałować, a ja byłam taka szczęśliwa, że... Że się obudziłam. Wstałam o 7:30. Ubrałam się, pokręciłam lekko włosy, na usta nałożyłam wiśniowy balsam, a rzęsy lekko podkreśliłam tuszem. Zjadłam tosty i wyszłam z domu. Mimo wszystkiego, co się wczoraj wydarzyło miałam dobry humor. Nie myślałam o Jacku w ten sposób, że mnie zostawił, raczej w taki, że znowu jesteśmy najlepszymi przyjaciółmi. Postanowiłam do szkoły pojechać autobusem, żeby się nie spóźnić. Poszłam na sam koniec, autobusu. Kiedyś w 1 klasie siedzieliśmy tam całą paczką: Ja, Jack, Jerry, Milton i Eddie. No właśnie Eddie, ciekawe co u niego.. Usiadłam na miejscu i patrzyłam się w okno. Autobus zatrzymał się na kolejnym przystanku i wszedł do niego Jerry. Jak tylko mnie zobaczył, pojawił się wielki uśmiech na jego twarzy.
- Nono, Kim nie sądziłem, że Cię spotkam. Myślałem, że zajmujesz się Jackiem.
- Jak widzisz myliłeś się. Nie chcę już więcej opuszczać dni w szkole, wiesz jak mi zależy na ocenach, a opuszczanie lekcji to nie najlepszy pomysł.. A z resztą Jack już nie potrzebuje mojej pomocy. Na twarzy przyjaciela pojawił się lekki uśmiech. Usiadł obok mnie i od razu wskazał mi palcem na ścianę autobusu. Zobacz nasze podpisy! - Oo hej tu jest data. To był dzień przed wakacjami.. Rzeczywiście Martinez miał rację. Z wielkim uśmiechem patrzyłam na te koślawe literki w naszych imionach. Gdy dojechaliśmy do szkoły, poszłam do szafki wyjąć książki od chemii. Lekcje mijały bardzo szybko.. Po szkole poszliśmy do dojo. Zobaczyłam Jacka siedzącego samego przy stoliku. Pokiwałam głową przyjaciołom, że zaraz do nich dołączę. Podeszłam do Jacka jakby nigdy nic nie było:
- Hej Jack! Co u Ciebie, jak noga? - spytałam siadając obok niego.
- Kim, już nie daje sobie rady z tą nogą. Ciężko mi schodzić po schodach, przebierać się i w ogóle. Ale lepiej powiedz co u Ciebie, byłaś w szkole?
- Taa.. Byłam, chcesz lekcje? - zaproponowałam wyciągając książki z mojej torebki.
- Nie dzięki.. Wiesz, dobrze, że przyszłaś. Chciałem Cię przeprosić.. Zrobiłem większą krzywdę zostawiając Cię samą.. Myślałem, że wtedy będziesz bezpieczniejsza i w ogóle lepiej będzie.
- Jack.. ja nie umiem bez Ciebie żyć. Czuję się taka pusta.. Staram się jak mogę, jak najmniej o tym myśleć. Czyli co, będziesz dzisiaj wieczorem u mnie?
Chłopak zaczął się śmiać. - Jasne, Kim. Niby jesteś taka ostra, ale boisz się sama zostać w domu. Chciałam się bronić, ale Jack położył mi palec na ustach.. - Kim cii... spokojnie nikomu nie powiem. Poszliśmy razem do dojo trzymając się za ręce. Wszyscy to zauważyli i widać było jak się cieszą z naszego szczęścia. Po sparingu, szybko się przebrałam i ruszyliśmy w stronę mojego domu. Jack ciągle mnie komplementował a mi było wtedy tak miło.. Miałam wrażenie, że jestem najszczęśliwszą osobą na Ziemi. Nawet nie myślałam o tym jak ciężko było mi pchać ten wózek..Szukałam kluczy w kieszeniach moich spodenek, gdy już je znalazłam, odwróciłam się, żeby sprawdzić, czy Jack jest za mną. Chłopak mocno się wtulił we mnie i powiedział: Nie martw się, nigdzie nie mam zamiaru iść, już nigdy więcej. Poczułam przyjemne ciepło na moim ciele. Otworzyłam drzwi i wepchałam jego wózek do środka.
- Dobra, Kim idź się wykąp, a ja przygotuje nam kolację. Gdy chciałam się go zapytać on od razu wyskoczył: I tak dam sobie radę. Uśmiechnęłam się do niego i w podskokach poszłam się wykąpać. Gdy zeszłam na dół zauważyłam spaghetti na dwóch talerzach a między nimi świece.
- Proszę bardzo, nakryto do stołu. - powiedział kłaniając się przede mną jak przed księżniczką.
- Ależ dziękuję. - również się ukłoniłam. Chłopak chciał odsunąć mi krzesło, ale wiedziałam, że musiałby się dużo wysilić, więc postanowiłam sama sobie poradzić.
- Kim, nie musisz robić ze mnie sieroty. Dałbym radę.
- No pewnie misiaczku, że dałbyś radę.
- A co byś, zrobiła gdybym już nigdy nie mógł chodzić?
- Nic. Po prostu dalej co robię.
- Czyli?
- Była przy Tobie, dbała o Ciebie, a przede wszystkim kochała..
Jack aż się zarumienił z wrażenia. Podjechał na wózku w moją stronę i wbił się w moje usta. Powiedział, że ma dla mnie niespodziankę na górze. Chciałam pójść po nią, ale uparł się, że sam sobie poradzi. Nagle usłyszałam huk. Szybko podbiegłam w stronę schodów i zauważyłam..



Możecie się domyślić co zauważyła Kim :) Dziękuję, za wszystkie komentarze laseczki :* Myślę, że następny pojawi się dopiero jutro chyba :>

3 komentarze:

  1. Wow...Wow...Wow..Pisz szybko kolejny..ciekawe co sie stało tam na górze..!! Aaaaaa...no kocham tego twojego bloga..! ;** <3
    ♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥

    LOVE YOU..♥

    OdpowiedzUsuń
  2. Ej ! xD Ja Ci dam jutro i jeszcze chyba ? Co to to nie xD Dawaj dzisiaj :D Bo super masz tego bloga xD czekam na next (dzisiaj) xDxD :*:*

    OdpowiedzUsuń