piątek, 12 lipca 2013







                                                                       Rozdział 25





          Delikatnie popijając herbatę, usiadłam na kanapie. Chwilę ciszy, przerwała wibracja w kieszeni moich jeansów. Płynnym ruchem przeciągnęłam palcem po ekranie, odbierając telefon.
- Czego chcesz ode mnie Jerry? – zapytałam powstrzymując się od śmiechu. Uwielbiam go denerwować.
- Kim ty to, jak zwykle słodka kicia. – zamruczał. Chciałbym się spotkać z całą naszą paczką. Mam wam coś ważnego do powiedzenia. Jest może teraz z tobą Jack?
- Nie. – odpowiedziałam, jak gdyby nic się nie stało.
- Spoko, no to co pasuję Ci  jutro po szkole w dojo? – rzucił.
- Ok, będę o 17:00. – odpowiedziałam rozłączając się.
Energicznie wstałam, wzięłam piżamę i wszystkie inne potrzebne kosmetyki, które znalazłam w sypialni babci, do łazienki. Zmyłam tusz z moich rzęs, potem lekko spięłam włosy, aby nie przeszkadzały mi w myciu zębów. Wrzucając brudne ubrania do kosza, weszłam pod prysznic.
     Charlott  POV*
Zimne powietrze, uderzało, szczypiąc moje poliki, pełne zmarszczek. Słońce już dawno zaszło, a ja dopiero wracałam z `Klubu Książki`. Dzisiaj omawiałyśmy biografię Merlin Monroe.  Przepiękna i niesamowicie inteligentna kobieta. Nie mogłam się jednak bardzo skupić. Losy mojej wnuczki spoczywały w pewnym sensie w moich rękach. Nie widywałyśmy się odkąd Kim poszła do gimnazjum. Przestała się interesować biedną staruszką. – lekka łza spłynęła mi po poliku. Nim się obejrzałam, już stałam przed moim domem. Delikatnie przekręciłam pozłacaną klamkę w prawo i weszłam do środka.  Rozejrzałam się i zauważyłam, że w łazience pali się światło. Podeszłam bliżej i usłyszałam śpiew Kim. Uśmiechnęłam się do siebie – Moja dziewczynka nic się nie zmieniła.
********************************************************
-Babciu, sama potrafię się wykąpać mam już 5 lat. – zatupała nóżkami.
- Yh… - wzruszyłam ramionami. – Dobrze Kimi, ale jakby coś się stało to krzycz. – oddałam jej ręcznik.
Dziewczynka o długich jasnych włosach w podskokach weszła do toalety. Założyłam ręce na biodra i czekałam, kiedy poprosi mnie o pomoc. Ku mojemu zaskoczeniu wnuczka mnie nie wołała. Gdy już chciałam pociągnąć za klamkę usłyszałam dźwięk nalewającej się wody do wanny i śpiew.
- Babciu nie podsłuchuj mnie! Kiedyś jak będę piosenkarką to dam Ci bilet na mój koncert i to w pierwszym rzędzie.
Lekko zachichotałam zakrywając twarz dłonią.
*****************************************************
Usiadłam w moim bujanym fotelu w salonie i kołysząc się wspominałam…
Kim POV*
Wychodząc z łazienki zauważyłam śpiącą babcię na fotelu. Postanowiłam przykryć ją kocem i zgasić światło. Zwinnie wślizgnęłam się pod kołdrę i zasnęłam.
Od teraz musi być tylko lepiej.
       Przepraszam, że taki krótki, ale chciałam więcej akcji zostawić na kolejny :3
           

wtorek, 2 lipca 2013

Wielki powrót :)

Hej kochani:) Mam dla Was dobrą wiadomość, już od jutra zacznę pisać kolejny rozdział. Zajmie mi to pewnie kilka dni, ale obiecuję, że go dodam. Mam nadzieję, że nie zapomnieliście o mnie :*

poniedziałek, 27 maja 2013

Nowy Blog :)

     Hej :* Zaczęłam pisać nowego bloga, nie jest on o Kicku, ale mam nadzieję, że was zainteresuje. Proszę wyraźcie swoje opinię w komentarzach pod 1 rozdziałem, bo chcę wiedzieć, czy jest sens. 


~ http://jackandkimxx.blogspot.com/ ~

sobota, 25 maja 2013












Rozdział 24
                - Jak to mnie nie znasz? – zapytałam lekko odsuwając się od niego.
- No to dosyć proste, chyba, że to prawda co mówią o blondynkach. – zaczął się śmiać. Nie mam czasu, muszę iść, a od Ciebie nie usłyszałem jeszcze słowa dziękuję. – energicznie spojrzał i wskazał na mnie palcem.
- Nieważne, dzięki. – machnęłam ręką i odeszłam.
Po kilku chwilach odwróciłam się, aby sprawdzić, czy idzie w moją stronę. Zobaczyłam tylko powiewające na wietrze stare strony gazet i turlające się puszki po ulicy. Nie była to dzielnica dla takiej dziewczyny jak ja – pomyślałam. Przyśpieszyłam idąc tak naprawdę do nikąd. Nie miałam gdzie się podziać, ani nawet przenocować. Zostawiłam swoją walizkę tamtym hienom, więc też nie mam w co się przebrać. Postanowiłam pójść do sklepu i kupić sobie coś do jedzenia.  Schodząc po schodach z batonem w rękach, ktoś delikatnie złapał moją dłoń. Ostrożnie się odwróciłam, czując, że serce bije mi coraz szybciej.
- Spokojnie, panienko. Nie zrobię Ci żadnej krzywdy, chciałam Ci tylko dać małą radę.
- Żebym nie odżywiała się batonami, bo to puste kalorie? Nie dziękuję. – odwarknęłam patrząc w podłogę, jednocześnie wyrywając moją rękę.
Wtedy tamta osoba zaczęła się ze mnie śmiać.
- Co panią tak…. – wtedy spojrzałam na kobietę, miała ok. 60 lat, ubrana była w spódnicę w kratę, jej bluzkę zasłaniała purpurowa kurtka, a na głowie widniała zielona chusta. – Babcia?
- Co nie poznajesz własnej staruszki, co  w dzieciństwie pieluchy Ci zmieniała? Odpowiedziała z lekkim uśmiechem.
Moje oczy momentalnie napełniły się łzami. Były to łzy szczęścia. Wreszcie spotkałam moją kochaną babcię, która była zawsze dla mnie najważniejsza, dopóki nie poszłam do gimnazjum. Poznałam innych, nowych znajomych, zaczęłam próbować różnych rzeczy, ale to już inna historia.
Bez chwili zawahania rzuciłam się jej na szyję, czując wielkie spełnienie.
- Ej maleńka, uważaj, bo mnie udusisz! – zażartowała staruszka. – Chodźmy stąd, do mojego domu, tam będziemy mogły spokojnie porozmawiać.
Wzięłam jej torebki z zakupami i ruszyłyśmy spod sklepu.  Gdy byłyśmy prawie na miejscu zauważyłam po drugiej stronie ulicy moich znajomych ze szkoły. Spuściłam głowę w dół i przyśpieszyłam kroku, aby mnie nie rozpoznali. Nie chciałam, aby zobaczyli mnie z babcią. Byłam popularna w Seaford High School, a to mogłoby mi zepsuć reputację. Na całe szczęście skręcili w inną uliczkę i mogłam spokojnie podnieść wzrok do góry. Gdy to zrobiłam zauważyłam, że Charlotta jest zła na mnie.
- Coś się stało babciu? Powiedziałam, jakby nic się nie stało, wzruszając lekko ramionami.
- Oh, już nie udawaj. – krzyknęła. – Wstydzisz się mnie? – powiedziała już spokojniejszym tonem.
- To nie to, na co to wyglądało, po prostu uważałam, aby nie wejść w kałużę. – odpowiedziałam stanowczo, delikatnie przygryzając wargę, z nadzieją, że uwierzy w moje kłamstwo.
- Jak uważasz. Ale muszę ci powiedzieć, że zachowujesz się jak twoja matka, kiedy była w twoim wieku.
Wielki uśmiech pojawił się na mojej twarzy.
- Nie ma się z czego cieszyć. – widząc moją reakcję od razu mnie skarciła. – Miała przez to duże problemy.
- Oj babciu.. Nie przesadzasz? Jestem już prawie dorosła, wiem co dobre, a co nie. – powiedziałam podnosząc torby. – Idziesz? – puściłam oczko do staruszki.
Droga ciągnęła się w niezręcznej ciszy.  Kiedy wygodnie usiadłyśmy na sofie, obok siebie, zbliżyłam się do niej.
- Ładnie tu.  – powiedziałam, z nadzieją, że te słowa rozładują napięcie między nami.
Babcia tylko mrugnęła na znak, że zrozumiała moje słowa. Po pewnym czasie, jednak postanowiła się do mnie odezwać.
- Wiesz wnusiu, zaraz mam spotkanie w „Klubie Książki”, więc musisz już iść, ale nie martw się odwiedzę was jutro. Tak dawno nie widziałam twojego ojca. – powiedziała z uśmiechem.
- Z miłą chęcią, ale my już tam nie mieszkamy, a ojciec podróżuje po świecie. – odpowiedziałam prosto patrząc się w jej oczy.
Kilka lat temu grzecznie bym przytaknęła i wyszła, zasypiając na dworcu. Jednak po tym co mnie spotkało wciągu tych miesięcy nie mogłam pozwolić na kolejną porażkę w moim życiu. A powiedzmy szczerze trochę ich ostatnio było. Babcia patrzyła na mnie, jak na ducha po czym wstała otworzyła szufladę i szukając w niej czegoś powiedziała:
- Ach, czyli mam rozumieć, że nie masz gdzie spać tak? Łap– powiedziała rzucając w moją stronę piżamę. – No co? Nie będę się wypytywała dokładnie o co poszło, ale widząc twoją minę, mogę wywnioskować, że to coś poważnego. Jak będziesz gotowa to sama mi opowiesz. Ja na razie idę trzymaj się pa! – powiedziała, zamykając drzwi.
Poczułam ogromną ulgę. Poszłam do kuchni, żeby zaparzyć sobie herbatę. Pojawił się na mojej twarzy ogromny uśmiech, gdy otworzyłam górną szafkę i zobaczyłam moją ulubioną wiśniowo-miętową herbatę. Nalałam wody do czajnika i wstawiłam na gaz. Czekając aż się zaparzy, przypomniałam sobie o Jacku. Jak ja mogłam tak po prostu stamtąd iść, nie wyjaśniając dlaczego on mnie „nie zna”. 


    Miał być dłuższy, ale zaraz do mnie przychodzi koleżanka, a jutro mam urodziny, więc nie mam zbytnio czasu. I jak wam się podoba nowy rozdział? :>
 
Ada

czwartek, 23 maja 2013

Ważna informacja!

    Kochani wiem, że długo mnie nie było, i nie miałam zamiaru wracać, ale moje koleżanki, też zaczęły pisać i od razu pomyślałam, że jednak powinnam kontynuować :> Założę nowego bloga, bo stwierdziłam, że moje pierwsze rozdziały są no beznadziejne... i nic więcej nie wymyślę o Kicku. Mam nadzieję, że nowy blog, który nie będzie dotyczył kicku,  również wam się spodoba. Oczywiście jeśli chcecie to mogę prowadzić tego bloga o Kim i Jacku dalej, ale nie obiecuję, że będą dobre. Proszę wyraźcie swoje opinie w komentarzach (:
Ada xx

sobota, 6 kwietnia 2013








                                                                    Rozdział 23

           Został ostatni dzień ferii, dzień naszego powrotu do Seaford. Oczywiście Erica i Jack zostają tu, nad morzem. Wstałam dość wcześnie, aby zdążyć się spakować i szybko stąd wyjechać. Wyprostowałam lekko moje włosy i spięłam spinką. Gdy byłam gotowa do wyjazdu, wyszłam na hol, stawiając walizki i zapukałam do pokoju Jerrego.
- Hej, gotowy? - rzuciłam, wchodząc do pomieszczenia.
- Ee, już prawie. - odpowiedział chowając bluzki do walizki. - Nie udały się ferie co? - spytał.
- No nie, chociaż momentami było fajnie, ale jeśli chodzi o Jacka noi Eicę to..
- Nie nie! Proszę nie kończ, w ogóle nie chce słyszeć o tych zdrajcach. - Możemy już wyjeżdżać. - powiedział, zapinając walizkę.
Jerry najpierw zniósł mój bagaż a później swój po schodach. Nie mogliśmy niestety pojechać windą, bo się zepsuła. Wsiedliśmy do samochodu i w końcu wróciliśmy do domu. Podczas drogi rozmawialiśmy o wszystkim, byle nie o naszych eks. Oczywiście nie powiedziałam Jerrymu,  o tym jak Jack mnie potraktował. Najgorsze w tym było to, że nie miałam gdzie teraz mieszkać... Do Seaford przyjechaliśmy ok. 9, a nasze zajęcia w szkole zaczynały się o 10. Namówiłam przyjaciela, żebyśmy jednak poszli na lekcje. Gdy weszliśmy do szkoły, każdy nas "obcinał" wzrokiem, zupełnie jak kiedyś.. Tylko tym razem nie było przy mnie Jacka, więc musiałam sama się obronić. Naszą pierwszą lekcją była chemia, z której jednak Jerry postanowił uciec, bo mówił, że jest zmęczony tą podróżą i wcale mu się nie dziwiłam. Kiedy ja spałam w samochodzie, on kierował całą noc. Lekcje minęły, aż za szybko.. Nie miałam pojęcia gdzie mam iść. Walizkę zostawiłam u woźnego, który oddał mi ją po zajęciach. Szłam ciągnąc ją zupełnie bez jakichkolwiek chęci do życia... Nagle skręciłam w uliczkę, momentalnie zrobiło mi się chłodno i zaszło słońce. Gdy odwróciłam się, zauważyłam kilka dziewczyn. Pierwszy raz w życiu je widziałam. Zaczęły biec w moją stronę, musiałam puścić moją walizkę i przeskoczyć przez płot. Przez dziurę w drewnianych belkach widziałam, jak one zaczęły rozdzierać moje ubrania jak jakieś dzikusy. Rozejrzałam się dookoła. Byłam w dzielnicy Ave 12`3. Nagle potknęłam się i już miałam upaść, gdy ktoś mnie złapał. Odwróciłam się i ujrzałam Jacka.
- Jack! Jednak wróciłeś! - zaczęłam się cieszyć.
- Yyy? Przepraszam? Niby skąd miałem wrócić? I w ogóle kim ty jesteś? - rzucił.
W tym momencie zrobiło, mi się czarno przed oczami...


Taki na bardzo szybko, wiem, że beznadziejny, no, ale jakoś weny nie mam. Myślę, że nowy wątek z Jackiem, was bardzo zaskoczy. Macie jakieś pomysły o co chodzi? :> Może jutro coś dodam, jak znajdę czas (: Jak widać, zmieniłam trochę wygląd bloga, również na bardzo szybko, więc nie jest dopracowany... Obiecuję, że ogarnę to do końca przyszłego tyg. 
Ada x

Nominacja

Bardzo dziękuję za dwie nominacje przez:
1. Martynę Zaniuk.
Siedem faktów o mnie:
` jestem w 1 kl. gimnazjum prof. językowy
` urodziny mam w dzień mamy (26 maj) :D
` mam chomika o imieniu Suzanka
` byłam na koncercie Justina Biebera w Polsce
` jestem Belieber
` byłam 6 razy w Nowym Jorku i w przyszłości chcę tam zamieszkać *.*
` 3 razy złamałam sobie tą samą nogę 
Nominuję :
Nominacje dodam później, bo dawno mnie tu nie było i nie za bardzo się orientuję (:
2.Monicę Maslow:
 Kolejne siedem faktów o mnie:
` moją największą pasją jest taniec
` kiedyś zasnęłam na deskorolce
` nie przepadam za matematyką i fizyką
` jak byłam mała zajęłam 2 miejsce w konkursie Miss w Białymstoku
` chciałabym pojechać do Chin
` potrafię na zawołanie napisać opowiadanie, list etc
` czytam mało książek, z powodu braku czasu, mam niesamowite poczucie humoru, potrafię śmiać się godzinami z niczego :)

Nominuję:
.....

Jeszcze raz bardzo dziękuję i powrócę do pisania <3 Jeszcze dzisiaj dodam kolejny rozdział :) A co do nominacji to postaram się uzupełnić luki, mam nadzieję, że nie zapomnę xd
Do zobaczenia !
Ada x

sobota, 9 marca 2013










                                                                Rozdział 22

                    " Kim, dostałem telefon od producenta, nowego filmu. Zaproponował mi udział w nim. Pojechałem do studia z Ericą i Jerrym. Niedługo będziemy. Kocham Cię. 
                                                                                                   Jack. "
Usiadłam na łóżku, położyłam laptopa na uda i przeglądałam internet. Po 20 minutach odłożyłam sprzęt na bok i postanowiłam się przejść. Miałam nadzieję, że spotkam kogoś znajomego. Chociażby tego Drake, wydawał się miły i w ogóle miałam słabość do niego... Gdy tylko zamknęłam drzwi zauważyłam Julię. Od razu podeszłam do niej.
- Hej! Jak tam podoba się hotel? - rzuciłam zmierzając w jej stronę.
- Idealny.. - odpowiedziała z obojętnością i przyśpieszyła kroku.
- Heey, Julia, coś się stało? - zapytałam, łapiąc ją za ramię.
- Puść! - zrzuciła moją dłoń. - Nie chcę mieć do czynienia z taką osobą jak ty! - dodała po chwili.
Ustałam jak wyryta i patrzyłam jak moja koleżanka ucieka do windy. Nie rozumiałam jej zachowania, przecież nic jej nie zrobiłam, a już tym bardziej Miltonowi.. Może ona jest o mnie zazdrosna? Postanowiłam poszukać mojego przyjaciela. Nie mogłam go nigdzie znaleźć, a gdy zeszłam do recepcji powiedziano mi, że nikt taki tu nie wynajmuje pokoju. Julia również jakby rozpłynęła się w powietrzu. Wróciłam do pokoju.
- Jack! Już wróciłeś! - krzyknęłam.
- Tak! Już wróciłem, a coś się stało? - powiedział.
- A wiesz, Julia jest na mnie zła, a Milton nie wynajmuje tu pokoju, nic nie rozumiem..
Jack wyśmiał mnie i poszliśmy spać. 
KILKA DNI PÓŹNIEJ:
Jack zaczął grać w serialu, pierwsze odcinki już trafiły do telewizji, więc ciągle śledzą go reporterzy i miliony fanek, a jakby tego było mało gra narzeczonego Belli, którą jest Erica. Do tej pory nie wiemy co się stało z Miltonem i Julią, Jerry zapewniał nas, że pewnie wrócili do Seaford. Podczas tych dni spotkałam się z Drakem przez przypadek i poszliśmy na lody z Megan i Zackiem. Ogólnie nie narzekałabym, gdyby nie to, że oddaliśmy się od siebie z Jackiem. Coraz mniej ze sobą rozmawialiśmy i spędzaliśmy czas. Razem z Ericą spali w jakiś drogich hotelach, kiedy ja z Jerrym katowaliśmy planszówki z nadzieją, że wrócą na noc.I tak mijały dni za dniami... Obecnie zostały 2 dni ferii. Właśnie wróciłam z plaży i wracałam do pokoju, w którym czekał na mnie Jack.
- Kim?! Gdzie ty się szlajasz tyle czasu? Ja mam zaraz być na planie, a muszę ci coś ważnego powiedzieć..
- Oo, Jack przepraszam. - mówiłam z głową spuszczoną w dół. - Mów. 
- Producenci prosili mnie, żebym na prawdę był z Ericą. No chociaż tak na jakiś czas, żeby serial lepiej się sprzedawał.. Ale to tak na niby. 
- Spoko, ale ty musisz już chyba i tak zakończyć swoją przygodę z tym serialem. Zaraz szkoła..
- No właśnie.. nie wracam już do Seaford.. 
- Zostawiasz szkołę, przyjaciół, rodzinę, mnie?- mówiłam ze łzami.
- Już mi to nie potrzebne..
- Jak to?! Ja ci nie jestem potrzebna? - rzuciłam ze złością, po czym ostro sprzedałam mu z liścia.
- Osz ty zdziro! Nigdy Cię nie kochałem! - złapał mnie mocno za rękę, aż cała zsiniała i rzucił mną o ścianę.
- Nienawidzę Cię, won stąd! - wykrzyknęłam resztkami sił.. 
Co ja teraz zrobię?! Gdzie ja będę mieszkać? Co z Jackiem? - zaczęłam płakać..



Dobra, wiem, że dawno się nie odzywałam, ale treningi i szkoła i brak czasu.. Ten rozdział zostawię bez komentarza :) Powiem tyle, że strasznie brutalnie mi wyszedł i w ogóle, ale później będzie wszystko się wyjaśni. Chciałam po prostu pokazać, że Jack, jak w każdych opowiadaniach jest idealny, żeby tym razem było inaczej :) Tak myślę, że jeszcze trochę tu popiszę i będę kończyć, ale oczywiście happy-endem :) 







piątek, 22 lutego 2013






                                                                     Rozdział 21


             Jack był tak podekscytowany, że nie zauważył moich łez. Wykorzystując to wstałam energicznie z łóżka i poszłam się przejść. Rzeczywiście w hotelu było świetnie. Wszystko było takie luksusowe... Przy recepcji spotkałam Ericę, która trzymała za rękę Jerrego. Przyśpieszyłam korku, w stronę drzwi frontowych.  Nagle usłyszałam wołanie mojego przyjaciela. Nie miałam wyjścia musiałam do nich podejść.
- Ooo, co wy tu robicie? - rzuciłam z uśmiechem.
-Erice nie podoba się nasz pokój, za to mówiła, że wasz jest całkiem dobry.. Chodzi o to, że ona ma jakieś  swoje zasady, co to ustawienia mebli.. - mówił.
 - Oh, Jerry nie mają żadnych wolnych pokoi.. Ej Kim, a może zamienilibyście się z nami co? - mówiła tuląc się do Jerrego.
- No muszę, porozmawiać z Jackiem, ale myślę, że spoko. - uśmiechnęłam się - Muszę lecieć, na razie! - machnęłam im i wyszłam z hotelu. Wcale nie miałam zamiaru nigdzie wychodzić tym bardziej, że byłam zmęczona po podróży, zaczynało się ściemniać, ale wiedziałam, że gdybym postała z nimi jeszcze dłużej, Erica mogłaby to wykorzystać.. Szłam wciąż myśląc o jej słowach.. Nie chciałam mówić o tym nikomu, nawet Jackowi.. Mieliby zepsute ferie... Nagle ktoś złapał mnie za rękę:
- Lisa Lisa! Wiedziałem, że jednak przyjdziesz. - po tych słowach chłopak zdębiał - Yh.. przepraszam pomyliłem się. - mówił skrępowany.
- Spoko.. - puściłam oczko - Ale może puścisz już moją rękę? - rzuciłam ze śmiechem.
Chłopak wyglądał na bardzo przyjemnego człowieka.. Był całkiem przystojny, miał jasną karnację, brunatną czuprynę i był bardzo wysoki.
Odwzajemnił mój gest i również wybuchł śmiechem, po czym puścił moją dłoń. - Jeszcze raz przepraszam, a tak w ogóle to jestem Drake.
- A ja Kim. - jeszcze bardziej się uśmiechnęłam. - Mieszkasz tu? Nad morzem? - próbowałam dowiedzieć się o nim więcej i przy okazji kontynuować rozmowę, bo nawet nie wiedziałam gdzie jestem.
- Aaa, wiesz nie, tak jakby. Ale fajne miasto co? - mówił. - Oh przepraszam Cię! Ale właśnie idzie tam moja dziewczyna, no dziewczyna taa... No to ten ja lece narka. Mam nadzieję, że jeszcze sie spotkamy.- rzucił czarujący uśmiech i pobiegł na drugą stronę ulicy.
U jego zobaczyłam bardzo podobną dziewczynę do Megan. Ale czy to możliwe? To ona?! Wygląda inaczej niż zwykle.. Gdzie te czarne ubrania?! Ten makijaż?! Sukienka i do tego  różowa? Właśnie, gdy wykrzyknęłam jej imię, ktoś pociągnął mnie za sobą.. Nie stawiałam, żadnego oporu...
- Hej Zac! - rzuciłam się  na szyję. - Poczułam twoje perfumy dlatego wiedziałam, że to ty! I jeszcze ten zegarek! - mówiłam.
- Hej hej Kim. Jak tam u Ciebie i Jacka? 
- Aaa... ok. - rzuciłam niepewnie.
- Taa? To czemu tu jesteś sama bez niego? - mówił.
- Aaa, no dobra.. Słuchaj mam pewien problem, z którym sama sobie poradzę.. A Jack nic nie wie i się nie dowie jasne?- mówiłam z wielkim smutkiem.
Chłopak wyczuł to i mocno mnie przytulił. Odwiózł mnie pod hotel i bez słowa pojechał. Z tego wszystkiego zapomniałam zapytać go o Megan..
Wjechałam windą na 7 piętro. Próbowałam otworzyć drzwi od pokoju, ale nie mogłam. Pewnie Jack się zgodził na zamianę.. - pomyślałam. Zjechałam na dół po nowy klucz i ponownie jechałam windą tylko, że na 4 piętro. Weszłam do pokoju i zamknęłam drzwi. Na stole leżała kartka, od Jacka....



Taki na bardzo, bardzo szybko! Wieczorem albo jutro kolejny! Jutro jak coś bd dłuższy.. Dziękuję za 4000 wejść! Głownie ten rozdział był o Kim, ale w następnym będzie więcej wątków. I mam pytanie: Chcecie, żebym zrobiła przedstawienie bohaterów? Teraz dojdzie ich więcej.. Jak coś to odpowiedź w komentarzu :)

             

sobota, 16 lutego 2013



                                                                       Rozdział 20



         Na budziku wybiła godz. 7:00.Obok mnie spał Jack, z uśmiechem na twarzy. Wyglądał tak słodko, tuląc poduszkę w swoich ramionach, więc nie budząc go poszłam na palcach do łazienki. Zawsze rano ścigaliśmy się kto pierwszy wbiegnie do toalety. Jack zawsze wykorzystywał moją słabość do jego czekoladowych oczów, więc to ja zawsze musiałam na niego czekać. Zwinnie zamknęłam drzwi na klucz, rzuciłam moje ubrania gdzieś w kąt i weszłam pod prysznic. Nucąc jedną z moich ulubionych piosenek, słyszałam krzyki Jacka, żebym w końcu wyszła. Ubrałam się w jasne rurki, granatową bluzkę i szary długi sweterek. Nałożyłam morelowy balsam na moje usta i lekko podkreśliłam tuszem moje rzęsy. Włosy związałam w wysoki kucyk. 
- No, Kim, ile można?
- Mi też Ciebie miło widzieć skarbie. - odpowiedziałam śmiejąc się i lekko musnęłam jego usta.
- Mmm.. morelowy co? - odpowiedział z wielkim uśmiechem.
Jack wyrobił się dzisiaj dość szybko. Na śniadanie zjedliśmy paczkę żelków w samochodzie. Był to piątek, ostatni dzień tygodnia i ostatni dzień szkoły przed feriami. Tak bardzo się cieszyłam na ten wyjazd z przyjaciółmi. Gdy weszliśmy do szkoły zostało 10 minut do 1 lekcji. Na początku każdy się na nas dziwnie patrzył, pewnie przez tą "moją śmierć". Ja jednak nie zwracałam na to uwagi, weszłam pewnie, trzymając Jacka za rękę. Byliśmy już najstarsi w Gimnazjum w Seaford.
- Kim! - krzyknęli Jerry i Milton rzucając się na mnie.
- No Jerry, słyszałam, że masz dziewczynę.. - rzuciłam z uśmiechem.
- Taaa... ale wiesz szczerze to już chyba nie mam. - odpowiedział. - Bo wiesz, Jack mi opowiedział o tym całym jej planie i wiesz no ten..
- Jerry, nie musisz tego robić. Spróbuję z nią porozmawiać i wszystko jakoś się ułoży. Nie przejmuj się. - powiedziałam, po czym zagryzłam swoją dolną wargę. Wcale tak nie uważałam.. Nie chciałam jej widzieć! Przez nią zginął ten biedny facet... Ale nie chciałam, żeby Jerry był sam. Każde z nas kogoś miało, tylko on został na boku.. Lekcje bardzo szybko zleciały. Około godz. 15:00 zaczęliśmy się pakować.
- Jack, nawet nie wiesz jak ja się cieszę na ten wyjazd. - mówiłam podekscytowana.
- Ja też. Ale wiesz mam jakieś dziwne przeczucie... Może zostaniemy? - rzucił niepewnie.
- Chodzi o Erikę? 
- Nie, znaczy nie tylko o nią.. Po prostu mam jakieś takie przeczucie.. nie za fajne.. - mówił.
 - Daj spokój Jack. Cokolwiek się stanie, będziemy razem. Ty możesz liczyć na mnie, a ja na Ciebie. 
Z punktu widzenia Jacka:
Była godz. 23:00. Po wielkich trudnościach udało mi się zasnąć. Godz. 02:00 obudziłem się cały spocony, śnił mi się koszmar, byliśmy w lesie, i nagle ktoś nas zaczął mordować po kolei.. Jedyne co mnie uspakajało to to, że czułem bliskość Kim - bardzo mocno się do mnie przytulała. Godz. 04:00 nagle zrobiło mi się nieprzyjemnie zimno. Odwróciłem głowę i zobaczyłem, że mojej dziewczyny nigdzie nie ma. Energicznie zerwałem się z łóżka i zbiegłam po schodach.
Z punktu widzenia Kim:
- Ooo Jack! Co ty już wstałeś? - wyszeptałam.
-Kim, Kim, Kim! - mówił całując mnie po szyi. - Czemu nie śpisz? - nagle jakby oprzytomniał.
- Nie mogę spać. Śnił mi się koszmar.. - w tym momencie po moim ciele przeszły dreszcze. 
Jack musiał to zauważyć, bo bardzo mocno wtulił się we mnie.
Położyliśmy się na kanapie wtuleni w siebie.. Obudził nas dźwięk klaksonu i krzyki Jerrego. 
-Ooo, no co wy kochani! Jest już 12:00 byliśmy umówieni..
Ubraliśmy się i znowu bez śniadanie wyszliśmy z domu. Jechaliśmy koło 5 godz. Weszliśmy do swoich pokoi i zaczęliśmy się powoli rozpakowywać. Z tarasu był świetny widok! Milton się postarał..  Jack z Jerrym poszli się rozejrzeć po hotelu, więc zostałam sama. Nagle ktoś zaczął pukać do drzwi. Niestety nie zdążyłam ich otworzyć, bo ta osoba sama dała sobie radę..
- Nono, jest Jack? - rzuciła Erika.
- Nie ma. - mówiłam twardo i stanowczo.
- Aa, to dobrze. Bo przyszłam do Ciebie.. - mówiła
- Co chcesz ode mnie? - odpowiedziałam ze złością.
- Spokojnie, złość piękności szkodzi.. - powiedziała, bawiąc się moimi kosmykami włosów.
- Zostaw. - krzyknęłam odsuwając się od niej.
- Luz. Wiem, że to przez Ciebie mój wujek się zabił.. Ty suko! Jak mogłaś mi to zrobić?! Ale mówię Ci zapłacisz mi za to! Zrobię to co trzeba, żebyś cierpiała! Zac i ta jego siostrunia też oberwą za to.. Strasznie cię uwielbiają...a kiedyś to byli moi przyjaciele.. Mówię Ci zrobię to co trzeba.. - i wyszła.
Zaczęłam się trząść i łzy zaczęły mi lecieć. Nagle do pokoju wszedł Jack szczęśliwy jak nigdy.
- Kochanie, tu jest wspaniale! To będą niezwykłe ferie!
Taa.. bardzo niezwykłe - pomyślałam.


 Rozdział tak na bardzo szybko :D ale mam nadzieję, że chociaż ujdzie :> Następny dodam może za tydz. albo w piątek jeszcze nie wiem. Czekam na nexty u was! :*
-

piątek, 8 lutego 2013


                  








                                                                         Rozdział 19




                W między czasie zadzwoniłam po karetkę, chociaż wiadomo było, że ten facet już nie żył. W głębi serca czułam wielki żal, bo gdybym nie płakała i nie robiła histerii ten mężczyzna jeszcze na pewno by żył. Fakt, że był trochę starszy, ale jednak czułam się okropnie. W moim życiu ostatnio wydarzyło się tyle złego i okrutnego.... Przeżyłam swój pierwszy raz, z chłopakiem, który mnie oszukiwał, chciałam popełnić samobójstwo, wszyscy myślą, że nie żyję i jeszcze ten mężczyzna... W tym momencie najważniejsze było dla mnie, żeby dotrzeć w końcu do Seaford i spotkać się z Jackiem. 
Tym czasem w Seaford:
Postanowiłem wpaść do mojego kumpla Jerry-ego. Musiałem się kogoś poradzić, chciałem odnaleźć moją dziewczynę, ale nawet nie wiedziałem gdzie jej szukać ani nic. Miałem nadzieję, że Latynos mi pomoże. Doszedłem pod ceglany dom, mojego przyjaciela. Wszedłem na werandę i mocno kilka razy zapukałem w drzwi.
- Yo Jack! Stary, co ty tu robisz? - mówił zestresowany, zasłaniając swoją szyję.
- Chciałem pogadać. Coś ci się stało? - zapytałem, odpychając jego rękę. - Malinka? Hoho! Stary! - mówiłem, klepiąc go po ramieniu. - Czyja robota? - zapytałem przyglądając się.
- Nawet nie wiesz do czego zdolny jest kot mojej babci.. - mówił cieniutkim głosikiem.
- Jerry, kotku, kto przyszedł? 
Nagle ujrzałem Ericę w błękitnym szlafroku lepiącą się do Jerry-ego.
- Jack?! Co ty tu robisz? - krzyknęła odsuwając się wgłąb domu.
- Spoko, nie będę wam przeszkadzał. Trzymaj się! Pa Erica! - krzyknąłem.
Szedłem ulicą, która była zupełnie pusta, wszędzie było ciemno, tylko widać było światło w oknach domów. Nagle poczułem silny ucisk na moich ramionach. Chciałem wyrwać się z objęć napastnika, ale znał moją taktykę i nie udało mi się.
- Spokojnie, Jack. 
Po usłyszeniu znajomego głosu, mocno wbiłem się w usta Kim.
Z punktu widzenia Kim:
Jednak Jack mnie nie zapomniał. Znowu czuję się jak w niebie.. Tego mi było trzeba.. Och... Po jakiś 20 minutach wyrwałam się z jego objęć z wielką niechęcią.
- Jack musimy powiedzieć mojemu tacie i w ogóle wszystkim. - mówiłam.
- Kim i tutaj jest pewien problem.. Twój ojciec sprzedał Wasz dom, uznał, że skoro "nie żyjesz" nic go tu nie trzyma.. Podróżuje po całym świecie.. Wiesz jak to biznesmen.. - w tym momencie złapał mnie za rękę.
- Och, w takim razie.. Muszę do niego zadzwonić. Ale jutro dzisiaj nie mam już sił.. Nawet nie wiesz co ja przeżyłam.. Ej, ale gdzie ja teraz będę mieszkać? - mówiłam ze smutkiem.
- No jak to gdzie? W moim pokoju. - odpowiedział z dumą.
Wziął mnie na barana i razem poszliśmy do jego domu. Wieczorem wszystko mu opowiedziałam całą prawdę i to o tej Erice. Dowiedziałam się, że ona teraz jest z Jerrym, więc to wszystko było bez sensu.. Ale jestem wolna.. Mogę już spokojnie żyć.. Zadzwoniłam na skype do taty, oczywiście nie mogłam mu powiedzieć prawdy... Czułam się z tym okropnie.. Ale nie mogłam. Na drugi dzień poszłam razem z Jackiem do szkoły i też musiałam tam skłamać, ale z drugiej strony cieszyłam się, że znowu widzę, tych wariatów bez, których nie mogłabym żyć. Postanowiliśmy całą paczką razem łącznie z  Ericą i Julią wyjechać nad morze. Właśnie zaczynały się nam ferie, a tutaj wszędzie jest gorąco nawet w lutym. Ta wyprawa zapowiadała się bardzo obiecująco..



Cześć! Dawno mnie tu nie było co? :) Wiem i przepraszam, ale wiedziecie szkoła, treningi i nie mam zupełnie na nic czasu.. Krótki, ale następne będą bardziej ciekawe.. Powiem tyle, że bardzo dużo się wydarzy.. Coś mi tu cały czas wyskakuje i ciężko mi pisać.. Czekam na nexty u was :*