sobota, 16 lutego 2013



                                                                       Rozdział 20



         Na budziku wybiła godz. 7:00.Obok mnie spał Jack, z uśmiechem na twarzy. Wyglądał tak słodko, tuląc poduszkę w swoich ramionach, więc nie budząc go poszłam na palcach do łazienki. Zawsze rano ścigaliśmy się kto pierwszy wbiegnie do toalety. Jack zawsze wykorzystywał moją słabość do jego czekoladowych oczów, więc to ja zawsze musiałam na niego czekać. Zwinnie zamknęłam drzwi na klucz, rzuciłam moje ubrania gdzieś w kąt i weszłam pod prysznic. Nucąc jedną z moich ulubionych piosenek, słyszałam krzyki Jacka, żebym w końcu wyszła. Ubrałam się w jasne rurki, granatową bluzkę i szary długi sweterek. Nałożyłam morelowy balsam na moje usta i lekko podkreśliłam tuszem moje rzęsy. Włosy związałam w wysoki kucyk. 
- No, Kim, ile można?
- Mi też Ciebie miło widzieć skarbie. - odpowiedziałam śmiejąc się i lekko musnęłam jego usta.
- Mmm.. morelowy co? - odpowiedział z wielkim uśmiechem.
Jack wyrobił się dzisiaj dość szybko. Na śniadanie zjedliśmy paczkę żelków w samochodzie. Był to piątek, ostatni dzień tygodnia i ostatni dzień szkoły przed feriami. Tak bardzo się cieszyłam na ten wyjazd z przyjaciółmi. Gdy weszliśmy do szkoły zostało 10 minut do 1 lekcji. Na początku każdy się na nas dziwnie patrzył, pewnie przez tą "moją śmierć". Ja jednak nie zwracałam na to uwagi, weszłam pewnie, trzymając Jacka za rękę. Byliśmy już najstarsi w Gimnazjum w Seaford.
- Kim! - krzyknęli Jerry i Milton rzucając się na mnie.
- No Jerry, słyszałam, że masz dziewczynę.. - rzuciłam z uśmiechem.
- Taaa... ale wiesz szczerze to już chyba nie mam. - odpowiedział. - Bo wiesz, Jack mi opowiedział o tym całym jej planie i wiesz no ten..
- Jerry, nie musisz tego robić. Spróbuję z nią porozmawiać i wszystko jakoś się ułoży. Nie przejmuj się. - powiedziałam, po czym zagryzłam swoją dolną wargę. Wcale tak nie uważałam.. Nie chciałam jej widzieć! Przez nią zginął ten biedny facet... Ale nie chciałam, żeby Jerry był sam. Każde z nas kogoś miało, tylko on został na boku.. Lekcje bardzo szybko zleciały. Około godz. 15:00 zaczęliśmy się pakować.
- Jack, nawet nie wiesz jak ja się cieszę na ten wyjazd. - mówiłam podekscytowana.
- Ja też. Ale wiesz mam jakieś dziwne przeczucie... Może zostaniemy? - rzucił niepewnie.
- Chodzi o Erikę? 
- Nie, znaczy nie tylko o nią.. Po prostu mam jakieś takie przeczucie.. nie za fajne.. - mówił.
 - Daj spokój Jack. Cokolwiek się stanie, będziemy razem. Ty możesz liczyć na mnie, a ja na Ciebie. 
Z punktu widzenia Jacka:
Była godz. 23:00. Po wielkich trudnościach udało mi się zasnąć. Godz. 02:00 obudziłem się cały spocony, śnił mi się koszmar, byliśmy w lesie, i nagle ktoś nas zaczął mordować po kolei.. Jedyne co mnie uspakajało to to, że czułem bliskość Kim - bardzo mocno się do mnie przytulała. Godz. 04:00 nagle zrobiło mi się nieprzyjemnie zimno. Odwróciłem głowę i zobaczyłem, że mojej dziewczyny nigdzie nie ma. Energicznie zerwałem się z łóżka i zbiegłam po schodach.
Z punktu widzenia Kim:
- Ooo Jack! Co ty już wstałeś? - wyszeptałam.
-Kim, Kim, Kim! - mówił całując mnie po szyi. - Czemu nie śpisz? - nagle jakby oprzytomniał.
- Nie mogę spać. Śnił mi się koszmar.. - w tym momencie po moim ciele przeszły dreszcze. 
Jack musiał to zauważyć, bo bardzo mocno wtulił się we mnie.
Położyliśmy się na kanapie wtuleni w siebie.. Obudził nas dźwięk klaksonu i krzyki Jerrego. 
-Ooo, no co wy kochani! Jest już 12:00 byliśmy umówieni..
Ubraliśmy się i znowu bez śniadanie wyszliśmy z domu. Jechaliśmy koło 5 godz. Weszliśmy do swoich pokoi i zaczęliśmy się powoli rozpakowywać. Z tarasu był świetny widok! Milton się postarał..  Jack z Jerrym poszli się rozejrzeć po hotelu, więc zostałam sama. Nagle ktoś zaczął pukać do drzwi. Niestety nie zdążyłam ich otworzyć, bo ta osoba sama dała sobie radę..
- Nono, jest Jack? - rzuciła Erika.
- Nie ma. - mówiłam twardo i stanowczo.
- Aa, to dobrze. Bo przyszłam do Ciebie.. - mówiła
- Co chcesz ode mnie? - odpowiedziałam ze złością.
- Spokojnie, złość piękności szkodzi.. - powiedziała, bawiąc się moimi kosmykami włosów.
- Zostaw. - krzyknęłam odsuwając się od niej.
- Luz. Wiem, że to przez Ciebie mój wujek się zabił.. Ty suko! Jak mogłaś mi to zrobić?! Ale mówię Ci zapłacisz mi za to! Zrobię to co trzeba, żebyś cierpiała! Zac i ta jego siostrunia też oberwą za to.. Strasznie cię uwielbiają...a kiedyś to byli moi przyjaciele.. Mówię Ci zrobię to co trzeba.. - i wyszła.
Zaczęłam się trząść i łzy zaczęły mi lecieć. Nagle do pokoju wszedł Jack szczęśliwy jak nigdy.
- Kochanie, tu jest wspaniale! To będą niezwykłe ferie!
Taa.. bardzo niezwykłe - pomyślałam.


 Rozdział tak na bardzo szybko :D ale mam nadzieję, że chociaż ujdzie :> Następny dodam może za tydz. albo w piątek jeszcze nie wiem. Czekam na nexty u was! :*
-

3 komentarze:

  1. super rozdział <333
    już się boję co ta Ericka wykombinuje xd
    czekam na next.. :* ;33

    OdpowiedzUsuń
  2. to jest po prostu boskie ! <3
    co ona jej zrobi ? jak ja zabije t o potem ja zabije tą Erikę :D
    czekam na kext :3

    OdpowiedzUsuń
  3. Extra rozdział ! :**
    Uwielbiam tw bloga :D
    Kiedy dodasz nowy rozdział ? ^^
    Nie doczekam się !!

    OdpowiedzUsuń