piątek, 22 lutego 2013






                                                                     Rozdział 21


             Jack był tak podekscytowany, że nie zauważył moich łez. Wykorzystując to wstałam energicznie z łóżka i poszłam się przejść. Rzeczywiście w hotelu było świetnie. Wszystko było takie luksusowe... Przy recepcji spotkałam Ericę, która trzymała za rękę Jerrego. Przyśpieszyłam korku, w stronę drzwi frontowych.  Nagle usłyszałam wołanie mojego przyjaciela. Nie miałam wyjścia musiałam do nich podejść.
- Ooo, co wy tu robicie? - rzuciłam z uśmiechem.
-Erice nie podoba się nasz pokój, za to mówiła, że wasz jest całkiem dobry.. Chodzi o to, że ona ma jakieś  swoje zasady, co to ustawienia mebli.. - mówił.
 - Oh, Jerry nie mają żadnych wolnych pokoi.. Ej Kim, a może zamienilibyście się z nami co? - mówiła tuląc się do Jerrego.
- No muszę, porozmawiać z Jackiem, ale myślę, że spoko. - uśmiechnęłam się - Muszę lecieć, na razie! - machnęłam im i wyszłam z hotelu. Wcale nie miałam zamiaru nigdzie wychodzić tym bardziej, że byłam zmęczona po podróży, zaczynało się ściemniać, ale wiedziałam, że gdybym postała z nimi jeszcze dłużej, Erica mogłaby to wykorzystać.. Szłam wciąż myśląc o jej słowach.. Nie chciałam mówić o tym nikomu, nawet Jackowi.. Mieliby zepsute ferie... Nagle ktoś złapał mnie za rękę:
- Lisa Lisa! Wiedziałem, że jednak przyjdziesz. - po tych słowach chłopak zdębiał - Yh.. przepraszam pomyliłem się. - mówił skrępowany.
- Spoko.. - puściłam oczko - Ale może puścisz już moją rękę? - rzuciłam ze śmiechem.
Chłopak wyglądał na bardzo przyjemnego człowieka.. Był całkiem przystojny, miał jasną karnację, brunatną czuprynę i był bardzo wysoki.
Odwzajemnił mój gest i również wybuchł śmiechem, po czym puścił moją dłoń. - Jeszcze raz przepraszam, a tak w ogóle to jestem Drake.
- A ja Kim. - jeszcze bardziej się uśmiechnęłam. - Mieszkasz tu? Nad morzem? - próbowałam dowiedzieć się o nim więcej i przy okazji kontynuować rozmowę, bo nawet nie wiedziałam gdzie jestem.
- Aaa, wiesz nie, tak jakby. Ale fajne miasto co? - mówił. - Oh przepraszam Cię! Ale właśnie idzie tam moja dziewczyna, no dziewczyna taa... No to ten ja lece narka. Mam nadzieję, że jeszcze sie spotkamy.- rzucił czarujący uśmiech i pobiegł na drugą stronę ulicy.
U jego zobaczyłam bardzo podobną dziewczynę do Megan. Ale czy to możliwe? To ona?! Wygląda inaczej niż zwykle.. Gdzie te czarne ubrania?! Ten makijaż?! Sukienka i do tego  różowa? Właśnie, gdy wykrzyknęłam jej imię, ktoś pociągnął mnie za sobą.. Nie stawiałam, żadnego oporu...
- Hej Zac! - rzuciłam się  na szyję. - Poczułam twoje perfumy dlatego wiedziałam, że to ty! I jeszcze ten zegarek! - mówiłam.
- Hej hej Kim. Jak tam u Ciebie i Jacka? 
- Aaa... ok. - rzuciłam niepewnie.
- Taa? To czemu tu jesteś sama bez niego? - mówił.
- Aaa, no dobra.. Słuchaj mam pewien problem, z którym sama sobie poradzę.. A Jack nic nie wie i się nie dowie jasne?- mówiłam z wielkim smutkiem.
Chłopak wyczuł to i mocno mnie przytulił. Odwiózł mnie pod hotel i bez słowa pojechał. Z tego wszystkiego zapomniałam zapytać go o Megan..
Wjechałam windą na 7 piętro. Próbowałam otworzyć drzwi od pokoju, ale nie mogłam. Pewnie Jack się zgodził na zamianę.. - pomyślałam. Zjechałam na dół po nowy klucz i ponownie jechałam windą tylko, że na 4 piętro. Weszłam do pokoju i zamknęłam drzwi. Na stole leżała kartka, od Jacka....



Taki na bardzo, bardzo szybko! Wieczorem albo jutro kolejny! Jutro jak coś bd dłuższy.. Dziękuję za 4000 wejść! Głownie ten rozdział był o Kim, ale w następnym będzie więcej wątków. I mam pytanie: Chcecie, żebym zrobiła przedstawienie bohaterów? Teraz dojdzie ich więcej.. Jak coś to odpowiedź w komentarzu :)

             

sobota, 16 lutego 2013



                                                                       Rozdział 20



         Na budziku wybiła godz. 7:00.Obok mnie spał Jack, z uśmiechem na twarzy. Wyglądał tak słodko, tuląc poduszkę w swoich ramionach, więc nie budząc go poszłam na palcach do łazienki. Zawsze rano ścigaliśmy się kto pierwszy wbiegnie do toalety. Jack zawsze wykorzystywał moją słabość do jego czekoladowych oczów, więc to ja zawsze musiałam na niego czekać. Zwinnie zamknęłam drzwi na klucz, rzuciłam moje ubrania gdzieś w kąt i weszłam pod prysznic. Nucąc jedną z moich ulubionych piosenek, słyszałam krzyki Jacka, żebym w końcu wyszła. Ubrałam się w jasne rurki, granatową bluzkę i szary długi sweterek. Nałożyłam morelowy balsam na moje usta i lekko podkreśliłam tuszem moje rzęsy. Włosy związałam w wysoki kucyk. 
- No, Kim, ile można?
- Mi też Ciebie miło widzieć skarbie. - odpowiedziałam śmiejąc się i lekko musnęłam jego usta.
- Mmm.. morelowy co? - odpowiedział z wielkim uśmiechem.
Jack wyrobił się dzisiaj dość szybko. Na śniadanie zjedliśmy paczkę żelków w samochodzie. Był to piątek, ostatni dzień tygodnia i ostatni dzień szkoły przed feriami. Tak bardzo się cieszyłam na ten wyjazd z przyjaciółmi. Gdy weszliśmy do szkoły zostało 10 minut do 1 lekcji. Na początku każdy się na nas dziwnie patrzył, pewnie przez tą "moją śmierć". Ja jednak nie zwracałam na to uwagi, weszłam pewnie, trzymając Jacka za rękę. Byliśmy już najstarsi w Gimnazjum w Seaford.
- Kim! - krzyknęli Jerry i Milton rzucając się na mnie.
- No Jerry, słyszałam, że masz dziewczynę.. - rzuciłam z uśmiechem.
- Taaa... ale wiesz szczerze to już chyba nie mam. - odpowiedział. - Bo wiesz, Jack mi opowiedział o tym całym jej planie i wiesz no ten..
- Jerry, nie musisz tego robić. Spróbuję z nią porozmawiać i wszystko jakoś się ułoży. Nie przejmuj się. - powiedziałam, po czym zagryzłam swoją dolną wargę. Wcale tak nie uważałam.. Nie chciałam jej widzieć! Przez nią zginął ten biedny facet... Ale nie chciałam, żeby Jerry był sam. Każde z nas kogoś miało, tylko on został na boku.. Lekcje bardzo szybko zleciały. Około godz. 15:00 zaczęliśmy się pakować.
- Jack, nawet nie wiesz jak ja się cieszę na ten wyjazd. - mówiłam podekscytowana.
- Ja też. Ale wiesz mam jakieś dziwne przeczucie... Może zostaniemy? - rzucił niepewnie.
- Chodzi o Erikę? 
- Nie, znaczy nie tylko o nią.. Po prostu mam jakieś takie przeczucie.. nie za fajne.. - mówił.
 - Daj spokój Jack. Cokolwiek się stanie, będziemy razem. Ty możesz liczyć na mnie, a ja na Ciebie. 
Z punktu widzenia Jacka:
Była godz. 23:00. Po wielkich trudnościach udało mi się zasnąć. Godz. 02:00 obudziłem się cały spocony, śnił mi się koszmar, byliśmy w lesie, i nagle ktoś nas zaczął mordować po kolei.. Jedyne co mnie uspakajało to to, że czułem bliskość Kim - bardzo mocno się do mnie przytulała. Godz. 04:00 nagle zrobiło mi się nieprzyjemnie zimno. Odwróciłem głowę i zobaczyłem, że mojej dziewczyny nigdzie nie ma. Energicznie zerwałem się z łóżka i zbiegłam po schodach.
Z punktu widzenia Kim:
- Ooo Jack! Co ty już wstałeś? - wyszeptałam.
-Kim, Kim, Kim! - mówił całując mnie po szyi. - Czemu nie śpisz? - nagle jakby oprzytomniał.
- Nie mogę spać. Śnił mi się koszmar.. - w tym momencie po moim ciele przeszły dreszcze. 
Jack musiał to zauważyć, bo bardzo mocno wtulił się we mnie.
Położyliśmy się na kanapie wtuleni w siebie.. Obudził nas dźwięk klaksonu i krzyki Jerrego. 
-Ooo, no co wy kochani! Jest już 12:00 byliśmy umówieni..
Ubraliśmy się i znowu bez śniadanie wyszliśmy z domu. Jechaliśmy koło 5 godz. Weszliśmy do swoich pokoi i zaczęliśmy się powoli rozpakowywać. Z tarasu był świetny widok! Milton się postarał..  Jack z Jerrym poszli się rozejrzeć po hotelu, więc zostałam sama. Nagle ktoś zaczął pukać do drzwi. Niestety nie zdążyłam ich otworzyć, bo ta osoba sama dała sobie radę..
- Nono, jest Jack? - rzuciła Erika.
- Nie ma. - mówiłam twardo i stanowczo.
- Aa, to dobrze. Bo przyszłam do Ciebie.. - mówiła
- Co chcesz ode mnie? - odpowiedziałam ze złością.
- Spokojnie, złość piękności szkodzi.. - powiedziała, bawiąc się moimi kosmykami włosów.
- Zostaw. - krzyknęłam odsuwając się od niej.
- Luz. Wiem, że to przez Ciebie mój wujek się zabił.. Ty suko! Jak mogłaś mi to zrobić?! Ale mówię Ci zapłacisz mi za to! Zrobię to co trzeba, żebyś cierpiała! Zac i ta jego siostrunia też oberwą za to.. Strasznie cię uwielbiają...a kiedyś to byli moi przyjaciele.. Mówię Ci zrobię to co trzeba.. - i wyszła.
Zaczęłam się trząść i łzy zaczęły mi lecieć. Nagle do pokoju wszedł Jack szczęśliwy jak nigdy.
- Kochanie, tu jest wspaniale! To będą niezwykłe ferie!
Taa.. bardzo niezwykłe - pomyślałam.


 Rozdział tak na bardzo szybko :D ale mam nadzieję, że chociaż ujdzie :> Następny dodam może za tydz. albo w piątek jeszcze nie wiem. Czekam na nexty u was! :*
-

piątek, 8 lutego 2013


                  








                                                                         Rozdział 19




                W między czasie zadzwoniłam po karetkę, chociaż wiadomo było, że ten facet już nie żył. W głębi serca czułam wielki żal, bo gdybym nie płakała i nie robiła histerii ten mężczyzna jeszcze na pewno by żył. Fakt, że był trochę starszy, ale jednak czułam się okropnie. W moim życiu ostatnio wydarzyło się tyle złego i okrutnego.... Przeżyłam swój pierwszy raz, z chłopakiem, który mnie oszukiwał, chciałam popełnić samobójstwo, wszyscy myślą, że nie żyję i jeszcze ten mężczyzna... W tym momencie najważniejsze było dla mnie, żeby dotrzeć w końcu do Seaford i spotkać się z Jackiem. 
Tym czasem w Seaford:
Postanowiłem wpaść do mojego kumpla Jerry-ego. Musiałem się kogoś poradzić, chciałem odnaleźć moją dziewczynę, ale nawet nie wiedziałem gdzie jej szukać ani nic. Miałem nadzieję, że Latynos mi pomoże. Doszedłem pod ceglany dom, mojego przyjaciela. Wszedłem na werandę i mocno kilka razy zapukałem w drzwi.
- Yo Jack! Stary, co ty tu robisz? - mówił zestresowany, zasłaniając swoją szyję.
- Chciałem pogadać. Coś ci się stało? - zapytałem, odpychając jego rękę. - Malinka? Hoho! Stary! - mówiłem, klepiąc go po ramieniu. - Czyja robota? - zapytałem przyglądając się.
- Nawet nie wiesz do czego zdolny jest kot mojej babci.. - mówił cieniutkim głosikiem.
- Jerry, kotku, kto przyszedł? 
Nagle ujrzałem Ericę w błękitnym szlafroku lepiącą się do Jerry-ego.
- Jack?! Co ty tu robisz? - krzyknęła odsuwając się wgłąb domu.
- Spoko, nie będę wam przeszkadzał. Trzymaj się! Pa Erica! - krzyknąłem.
Szedłem ulicą, która była zupełnie pusta, wszędzie było ciemno, tylko widać było światło w oknach domów. Nagle poczułem silny ucisk na moich ramionach. Chciałem wyrwać się z objęć napastnika, ale znał moją taktykę i nie udało mi się.
- Spokojnie, Jack. 
Po usłyszeniu znajomego głosu, mocno wbiłem się w usta Kim.
Z punktu widzenia Kim:
Jednak Jack mnie nie zapomniał. Znowu czuję się jak w niebie.. Tego mi było trzeba.. Och... Po jakiś 20 minutach wyrwałam się z jego objęć z wielką niechęcią.
- Jack musimy powiedzieć mojemu tacie i w ogóle wszystkim. - mówiłam.
- Kim i tutaj jest pewien problem.. Twój ojciec sprzedał Wasz dom, uznał, że skoro "nie żyjesz" nic go tu nie trzyma.. Podróżuje po całym świecie.. Wiesz jak to biznesmen.. - w tym momencie złapał mnie za rękę.
- Och, w takim razie.. Muszę do niego zadzwonić. Ale jutro dzisiaj nie mam już sił.. Nawet nie wiesz co ja przeżyłam.. Ej, ale gdzie ja teraz będę mieszkać? - mówiłam ze smutkiem.
- No jak to gdzie? W moim pokoju. - odpowiedział z dumą.
Wziął mnie na barana i razem poszliśmy do jego domu. Wieczorem wszystko mu opowiedziałam całą prawdę i to o tej Erice. Dowiedziałam się, że ona teraz jest z Jerrym, więc to wszystko było bez sensu.. Ale jestem wolna.. Mogę już spokojnie żyć.. Zadzwoniłam na skype do taty, oczywiście nie mogłam mu powiedzieć prawdy... Czułam się z tym okropnie.. Ale nie mogłam. Na drugi dzień poszłam razem z Jackiem do szkoły i też musiałam tam skłamać, ale z drugiej strony cieszyłam się, że znowu widzę, tych wariatów bez, których nie mogłabym żyć. Postanowiliśmy całą paczką razem łącznie z  Ericą i Julią wyjechać nad morze. Właśnie zaczynały się nam ferie, a tutaj wszędzie jest gorąco nawet w lutym. Ta wyprawa zapowiadała się bardzo obiecująco..



Cześć! Dawno mnie tu nie było co? :) Wiem i przepraszam, ale wiedziecie szkoła, treningi i nie mam zupełnie na nic czasu.. Krótki, ale następne będą bardziej ciekawe.. Powiem tyle, że bardzo dużo się wydarzy.. Coś mi tu cały czas wyskakuje i ciężko mi pisać.. Czekam na nexty u was :*

piątek, 1 lutego 2013






                                                                Rozdział 18


          - Jaką? - zapytałem rzucając mój kij do ćwiczeń.
- Zgłosiłam nas do przesłuchania w przedstawieniu o Romeo i Julii. Przesłuchanie dzisiaj o 15:00. Szykuj się mój ty Romeo.
- Co?! Wiesz, niepotrzebnie to zrobiłaś.. Nienawidzę występować w sztukach szkolnych.. 
- Za to ja uwielbiam! - krzyknął Jerry.
- Dobrze, a więc Jerry.. Jak mówiłam przesłuchanie o 15:00 nie spóźnij się.
- Jack stary, dzięki, że zostawiłeś taką sztukę dla mnie.. chłopie.. - podniecał się Jerry.
- Weź, daj spokój. Wydaję się jakaś dziwna... - rzuciłem.
- Pewnie, dlatego, że porównujesz ją do Kim. - powiedział ze smutkiem Milton. - Ach.. będziesz musiał o niej, zapomnieć tak samo jak ja o Julii.. - powiedział i wyszedł.
- Stary, lepiej nie zapominaj o Kim, tak jak on.. Zobacz tylko.. - otworzył drzwi, od szafki naszego kumpla, która była oklejona zdjęciami Julii i miłosnymi wierszami do niej. 
Po sparingu z Jerrym poszedłem do domu. Zacząłem odrabiać lekcje.. Wciąż patrzyłem na moją tapetę w telefonie - zdjęcie Kim. Nie mogłem o niej zapomnieć, to jakiś absurd.. Nagle usłyszałem dzwonek do drzwi.
- Yoo! Ej stary Erica uparła się, żebyś poszedł ze mną na przesłuchanie.. Wiesz, wciąż ma nadzieję, że zmienisz zdanie.. - powiedział Jerry wchodząc do mojego domu.
- Nie.. na pewno nie zmienię decyzji. - rzuciłem.
- Aa luzik. Coś mi się wydaje, że ta laska się w tobie zakochała..
- Wydaję Ci się, we mnie? Daj spokój..
- Stary.. wszystkie dziewczyny w szkole się w Tobie kochają.. Korzystaj póki możesz..
Tym czasem w Cawentry:
- Zac, masz jakiś pomysł jak można się skontaktować z Jackiem? Chciałabym, żeby wiedział, że żyję.
- A co nie podoba Ci się tutaj? - rzucił.
- Nie, żeby coś urocze te miasteczko.. - mówiłam piskliwym głosikiem. - Ale strasznie, za nim tęsknie... 
- Rozumiem.. Za Jackiem każda by poszła na koniec świata. Taki jego urok.. Ale to właśnie Ciebie pokochał masz wielkie szczęście mała.. - puścił do mnie oczko.
- Zac, ty też jesteś świetnym chłopakiem. Na pewno znajdziesz tą jedyną. - przytuliłam się do niego.
- Mam nadzieję, że będzie podobna do Ciebie. Masz bliźniaczkę? - rzucił ze śmiechem.
- Niestety.. - również zaczęłam się śmiać.
- Ale co to twojej prośby... mam pewien pomysł.. Wyślemy do niego list. Kontrolują mi komórkę i komputer ale skrzynki pocztowej nie!  Z resztą nikt już dawno nie pisze listów.. 
- Oooh! Zac jesteś genialny. - musnęłam jego policzek.
- Ee dzięki.. - powiedział poprawiając swoją kurtkę. - Kurde, dlaczego ty jesteś zajęta? - dopowiedział ze smutną miną i od razu oboje zaczęliśmy się śmiać. Odprowadził mnie pod "dom". W drzwiach wejściowych stał ten mężczyzna. 
- Nono, gdzie ty się szlajałaś tyle czasu? Na pewno nie byłaś w szkole.. - mówił.
- Byłam, ale tylko na jednej lekcji.. Ta szkoła to nie szkoła.. nawet nauczycieli tam nie ma.. Więc po co mam do niej chodzić? - mówiłam ze złością.
- Mówisz dokładnie to samo co moja Erica. Dlatego wymyśliła ten plan.. - powiedział. - Ja wcale nie chciałem Cię krzywdzić, ani Jacka, ani Zaca i jego siostry.. To plan właśnie Erici. - Chciałem być dla niej dobrym opiekunem.. dlatego jestem dla Ciebie taki miły.. Nie chciałem Ci zmarnować życia.. - mówił ze łzami.
- Więc, to Erica jest tą złą? No nie chce mi się wierzyć - krzyczałam. -  I ona spotyka się z moim Jackiem!? No nie.. Proszę pozwól mi chociaż powiedzieć Jackowi, że żyję inaczej nie będzie zwracał uwagi na nią.. Znam go powiem, mu że mi tu dobrze.. Będziesz mógł słyszeć każde słowo jakie do niego powiem. - zachęcałam mężczyznę.
- Ok.
Weszliśmy do jego biura podał mi komórkę, a ja odruchowo wpisałam jego numer z pamięci i przyłożyłam ją do ucha.
 - Halo?! 
- Jack, hej tu ja Kim.
- Kim? No nie wierze to Ty! Kim kochanie żyjesz! Gdzie jesteś?
- Jack, jest mi tu bardzo dobrze gdzie jestem. Nie martw się o mnie. Dam sobie radę. 
- Kim... kocham Cię. Gdzie jesteś? Przyjadę po Ciebie..
- Ja Ciebie też kocham.. - odparłam ze łzami. - Musisz o mnie zapomnieć.. Pa. 
Nacisnęłam "czerwoną słuchawkę" i z płaczem wybiegłam z biura do mojego pokoju. 
Tym czasem w Seaford:
Odbywały się właśnie przesłuchania do szkolnej sztuki: "Romeo i Julia". Wbiegłem jak opętany i zacząłem krzyczeć:
- Jerry, Milton Kim żyje! Właśnie z nią rozmawiałem.
Na tą wiadomość przyjaciele rzucili wszystko co mieli w rękach i podbiegli do mnie. Poszliśmy do dojo i zawołaliśmy Rudy-ego. Usiedliśmy na macie, i puściłem im nagranie jak rozmawiam z Kim..
Tym czasem w Cawentry:
Leżałam na łóżku patrząc się w okno. Nagle usłyszałam jakieś wrzaski na dole. Postanowiłam to sprawdzić zbiegłam na dół i zobaczyłam martwego mężczyznę. Obok jego ciała była kartka. Wzięłam ją do ręki i uważnie czytałam:
" Kim, obiecałem Jackowi, że ktoś zginie, więc postanowiłem popełnić samobójstwo. Jedź czy prędzej do Jacka i żyjcie szczęśliwie..."
Na te słowa, szybko wzięłam kluczyki od samochodu i jechałam do Seaford. Nie mogłam się doczekać kiedy zobaczę Jacka....


Muszę przyznać, że ten rozdział jest okropnie nudny... Lenistwo lenistwo i jeszcze raz lenistwo..... Jutro jadę do Białego i nie będę miała czasu kiedy dodać.. W niedzielę może dodam.. Właśnie kończą mi się ferie, więc rozdziałów możecie spodziewać się w piątki i soboty :)
+ Pozdrowienia dla mojej nowej fanki Idy, podziwiam Cię za to, że przeczytałaś całego bloga od początku :D