sobota, 25 maja 2013












Rozdział 24
                - Jak to mnie nie znasz? – zapytałam lekko odsuwając się od niego.
- No to dosyć proste, chyba, że to prawda co mówią o blondynkach. – zaczął się śmiać. Nie mam czasu, muszę iść, a od Ciebie nie usłyszałem jeszcze słowa dziękuję. – energicznie spojrzał i wskazał na mnie palcem.
- Nieważne, dzięki. – machnęłam ręką i odeszłam.
Po kilku chwilach odwróciłam się, aby sprawdzić, czy idzie w moją stronę. Zobaczyłam tylko powiewające na wietrze stare strony gazet i turlające się puszki po ulicy. Nie była to dzielnica dla takiej dziewczyny jak ja – pomyślałam. Przyśpieszyłam idąc tak naprawdę do nikąd. Nie miałam gdzie się podziać, ani nawet przenocować. Zostawiłam swoją walizkę tamtym hienom, więc też nie mam w co się przebrać. Postanowiłam pójść do sklepu i kupić sobie coś do jedzenia.  Schodząc po schodach z batonem w rękach, ktoś delikatnie złapał moją dłoń. Ostrożnie się odwróciłam, czując, że serce bije mi coraz szybciej.
- Spokojnie, panienko. Nie zrobię Ci żadnej krzywdy, chciałam Ci tylko dać małą radę.
- Żebym nie odżywiała się batonami, bo to puste kalorie? Nie dziękuję. – odwarknęłam patrząc w podłogę, jednocześnie wyrywając moją rękę.
Wtedy tamta osoba zaczęła się ze mnie śmiać.
- Co panią tak…. – wtedy spojrzałam na kobietę, miała ok. 60 lat, ubrana była w spódnicę w kratę, jej bluzkę zasłaniała purpurowa kurtka, a na głowie widniała zielona chusta. – Babcia?
- Co nie poznajesz własnej staruszki, co  w dzieciństwie pieluchy Ci zmieniała? Odpowiedziała z lekkim uśmiechem.
Moje oczy momentalnie napełniły się łzami. Były to łzy szczęścia. Wreszcie spotkałam moją kochaną babcię, która była zawsze dla mnie najważniejsza, dopóki nie poszłam do gimnazjum. Poznałam innych, nowych znajomych, zaczęłam próbować różnych rzeczy, ale to już inna historia.
Bez chwili zawahania rzuciłam się jej na szyję, czując wielkie spełnienie.
- Ej maleńka, uważaj, bo mnie udusisz! – zażartowała staruszka. – Chodźmy stąd, do mojego domu, tam będziemy mogły spokojnie porozmawiać.
Wzięłam jej torebki z zakupami i ruszyłyśmy spod sklepu.  Gdy byłyśmy prawie na miejscu zauważyłam po drugiej stronie ulicy moich znajomych ze szkoły. Spuściłam głowę w dół i przyśpieszyłam kroku, aby mnie nie rozpoznali. Nie chciałam, aby zobaczyli mnie z babcią. Byłam popularna w Seaford High School, a to mogłoby mi zepsuć reputację. Na całe szczęście skręcili w inną uliczkę i mogłam spokojnie podnieść wzrok do góry. Gdy to zrobiłam zauważyłam, że Charlotta jest zła na mnie.
- Coś się stało babciu? Powiedziałam, jakby nic się nie stało, wzruszając lekko ramionami.
- Oh, już nie udawaj. – krzyknęła. – Wstydzisz się mnie? – powiedziała już spokojniejszym tonem.
- To nie to, na co to wyglądało, po prostu uważałam, aby nie wejść w kałużę. – odpowiedziałam stanowczo, delikatnie przygryzając wargę, z nadzieją, że uwierzy w moje kłamstwo.
- Jak uważasz. Ale muszę ci powiedzieć, że zachowujesz się jak twoja matka, kiedy była w twoim wieku.
Wielki uśmiech pojawił się na mojej twarzy.
- Nie ma się z czego cieszyć. – widząc moją reakcję od razu mnie skarciła. – Miała przez to duże problemy.
- Oj babciu.. Nie przesadzasz? Jestem już prawie dorosła, wiem co dobre, a co nie. – powiedziałam podnosząc torby. – Idziesz? – puściłam oczko do staruszki.
Droga ciągnęła się w niezręcznej ciszy.  Kiedy wygodnie usiadłyśmy na sofie, obok siebie, zbliżyłam się do niej.
- Ładnie tu.  – powiedziałam, z nadzieją, że te słowa rozładują napięcie między nami.
Babcia tylko mrugnęła na znak, że zrozumiała moje słowa. Po pewnym czasie, jednak postanowiła się do mnie odezwać.
- Wiesz wnusiu, zaraz mam spotkanie w „Klubie Książki”, więc musisz już iść, ale nie martw się odwiedzę was jutro. Tak dawno nie widziałam twojego ojca. – powiedziała z uśmiechem.
- Z miłą chęcią, ale my już tam nie mieszkamy, a ojciec podróżuje po świecie. – odpowiedziałam prosto patrząc się w jej oczy.
Kilka lat temu grzecznie bym przytaknęła i wyszła, zasypiając na dworcu. Jednak po tym co mnie spotkało wciągu tych miesięcy nie mogłam pozwolić na kolejną porażkę w moim życiu. A powiedzmy szczerze trochę ich ostatnio było. Babcia patrzyła na mnie, jak na ducha po czym wstała otworzyła szufladę i szukając w niej czegoś powiedziała:
- Ach, czyli mam rozumieć, że nie masz gdzie spać tak? Łap– powiedziała rzucając w moją stronę piżamę. – No co? Nie będę się wypytywała dokładnie o co poszło, ale widząc twoją minę, mogę wywnioskować, że to coś poważnego. Jak będziesz gotowa to sama mi opowiesz. Ja na razie idę trzymaj się pa! – powiedziała, zamykając drzwi.
Poczułam ogromną ulgę. Poszłam do kuchni, żeby zaparzyć sobie herbatę. Pojawił się na mojej twarzy ogromny uśmiech, gdy otworzyłam górną szafkę i zobaczyłam moją ulubioną wiśniowo-miętową herbatę. Nalałam wody do czajnika i wstawiłam na gaz. Czekając aż się zaparzy, przypomniałam sobie o Jacku. Jak ja mogłam tak po prostu stamtąd iść, nie wyjaśniając dlaczego on mnie „nie zna”. 


    Miał być dłuższy, ale zaraz do mnie przychodzi koleżanka, a jutro mam urodziny, więc nie mam zbytnio czasu. I jak wam się podoba nowy rozdział? :>
 
Ada

5 komentarzy:

  1. Rozdział cudowny czekam z niecierpliwością na kolejny <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Super !!
    Extra, że dalej piszesz :))
    Mój kolega też ma jutro urodziny *.* W dzień Matki!
    No to spełnienia marzeń, kochana :*
    Czekam na nn:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział BOSKI.!! ♥
    CZekam na next.! cieszę się ,że dalej piszesz.!!!
    No i wszystkiego najlepszego kochana.!! <333 :**

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozdział wspaniały!!
    Cieszę się, że dalej piszesz;))
    Czekam niecierpliwie na next;)))
    I wszystkiego najlepszego<33

    OdpowiedzUsuń
  5. ja mam imieniny w Dzień Matki ! *.*
    Huehue ;d
    cudny ♥

    OdpowiedzUsuń