Rozdział 24
- Jak
to mnie nie znasz? – zapytałam lekko odsuwając się od niego.
- No to dosyć proste, chyba, że to prawda co mówią o
blondynkach. – zaczął się śmiać. Nie mam czasu, muszę iść, a od Ciebie nie
usłyszałem jeszcze słowa dziękuję. – energicznie spojrzał i wskazał na mnie
palcem.
- Nieważne, dzięki. – machnęłam ręką i odeszłam.
Po kilku chwilach odwróciłam się, aby sprawdzić, czy idzie w
moją stronę. Zobaczyłam tylko powiewające na wietrze stare strony gazet i
turlające się puszki po ulicy. Nie była to dzielnica dla takiej dziewczyny jak
ja – pomyślałam. Przyśpieszyłam idąc tak naprawdę do nikąd. Nie miałam gdzie
się podziać, ani nawet przenocować. Zostawiłam swoją walizkę tamtym hienom,
więc też nie mam w co się przebrać. Postanowiłam pójść do sklepu i kupić sobie
coś do jedzenia. Schodząc po schodach z
batonem w rękach, ktoś delikatnie złapał moją dłoń. Ostrożnie się odwróciłam,
czując, że serce bije mi coraz szybciej.
- Spokojnie, panienko. Nie zrobię Ci żadnej krzywdy,
chciałam Ci tylko dać małą radę.
- Żebym nie odżywiała się batonami, bo to puste kalorie? Nie
dziękuję. – odwarknęłam patrząc w podłogę, jednocześnie wyrywając moją rękę.
Wtedy tamta osoba zaczęła się ze mnie śmiać.
- Co panią tak…. – wtedy spojrzałam na kobietę, miała ok. 60
lat, ubrana była w spódnicę w kratę, jej bluzkę zasłaniała purpurowa kurtka, a
na głowie widniała zielona chusta. – Babcia?
- Co nie poznajesz własnej staruszki, co w dzieciństwie pieluchy Ci zmieniała?
Odpowiedziała z lekkim uśmiechem.
Moje oczy momentalnie napełniły się łzami. Były to łzy
szczęścia. Wreszcie spotkałam moją kochaną babcię, która była zawsze dla mnie
najważniejsza, dopóki nie poszłam do gimnazjum. Poznałam innych, nowych
znajomych, zaczęłam próbować różnych rzeczy, ale to już inna historia.
Bez chwili zawahania rzuciłam się jej na szyję, czując
wielkie spełnienie.
- Ej maleńka, uważaj, bo mnie udusisz! – zażartowała
staruszka. – Chodźmy stąd, do mojego domu, tam będziemy mogły spokojnie
porozmawiać.
Wzięłam jej torebki z zakupami i ruszyłyśmy spod sklepu. Gdy byłyśmy prawie na miejscu zauważyłam po
drugiej stronie ulicy moich znajomych ze szkoły. Spuściłam głowę w dół i
przyśpieszyłam kroku, aby mnie nie rozpoznali. Nie chciałam, aby zobaczyli mnie
z babcią. Byłam popularna w Seaford High School, a to mogłoby mi zepsuć
reputację. Na całe szczęście skręcili w inną uliczkę i mogłam spokojnie
podnieść wzrok do góry. Gdy to zrobiłam zauważyłam, że Charlotta jest zła na
mnie.
- Coś się stało babciu? Powiedziałam, jakby nic się nie
stało, wzruszając lekko ramionami.
- Oh, już nie udawaj. – krzyknęła. – Wstydzisz się mnie? –
powiedziała już spokojniejszym tonem.
- To nie to, na co to wyglądało, po prostu uważałam, aby nie
wejść w kałużę. – odpowiedziałam stanowczo, delikatnie przygryzając wargę, z
nadzieją, że uwierzy w moje kłamstwo.
- Jak uważasz. Ale muszę ci powiedzieć, że zachowujesz się jak
twoja matka, kiedy była w twoim wieku.
Wielki uśmiech pojawił się na mojej twarzy.
- Nie ma się z czego cieszyć. – widząc moją reakcję od razu
mnie skarciła. – Miała przez to duże problemy.
- Oj babciu.. Nie przesadzasz? Jestem już prawie dorosła,
wiem co dobre, a co nie. – powiedziałam podnosząc torby. – Idziesz? – puściłam oczko
do staruszki.
Droga ciągnęła się w niezręcznej ciszy. Kiedy wygodnie usiadłyśmy na sofie, obok
siebie, zbliżyłam się do niej.
- Ładnie tu. –
powiedziałam, z nadzieją, że te słowa rozładują napięcie między nami.
Babcia tylko mrugnęła na znak, że zrozumiała moje słowa. Po
pewnym czasie, jednak postanowiła się do mnie odezwać.
- Wiesz wnusiu, zaraz mam spotkanie w „Klubie Książki”, więc
musisz już iść, ale nie martw się odwiedzę was jutro. Tak dawno nie widziałam
twojego ojca. – powiedziała z uśmiechem.
- Z miłą chęcią, ale my już tam nie mieszkamy, a ojciec
podróżuje po świecie. – odpowiedziałam prosto patrząc się w jej oczy.
Kilka lat temu grzecznie bym przytaknęła i wyszła,
zasypiając na dworcu. Jednak po tym co mnie spotkało wciągu tych miesięcy nie
mogłam pozwolić na kolejną porażkę w moim życiu. A powiedzmy szczerze trochę
ich ostatnio było. Babcia patrzyła na mnie, jak na ducha po czym wstała
otworzyła szufladę i szukając w niej czegoś powiedziała:
- Ach, czyli mam rozumieć, że nie masz gdzie spać tak? Łap–
powiedziała rzucając w moją stronę piżamę. – No co? Nie będę się wypytywała
dokładnie o co poszło, ale widząc twoją minę, mogę wywnioskować, że to coś
poważnego. Jak będziesz gotowa to sama mi opowiesz. Ja na razie idę trzymaj się
pa! – powiedziała, zamykając drzwi.
Poczułam ogromną ulgę. Poszłam do kuchni, żeby zaparzyć
sobie herbatę. Pojawił się na mojej twarzy ogromny uśmiech, gdy otworzyłam
górną szafkę i zobaczyłam moją ulubioną wiśniowo-miętową herbatę. Nalałam wody
do czajnika i wstawiłam na gaz. Czekając aż się zaparzy, przypomniałam sobie o
Jacku. Jak ja mogłam tak po prostu stamtąd iść, nie wyjaśniając dlaczego on
mnie „nie zna”.
Miał być dłuższy, ale zaraz do mnie przychodzi koleżanka, a jutro mam urodziny, więc nie mam zbytnio czasu. I jak wam się podoba nowy rozdział? :>
Ada
Rozdział cudowny czekam z niecierpliwością na kolejny <3
OdpowiedzUsuńSuper !!
OdpowiedzUsuńExtra, że dalej piszesz :))
Mój kolega też ma jutro urodziny *.* W dzień Matki!
No to spełnienia marzeń, kochana :*
Czekam na nn:)
Rozdział BOSKI.!! ♥
OdpowiedzUsuńCZekam na next.! cieszę się ,że dalej piszesz.!!!
No i wszystkiego najlepszego kochana.!! <333 :**
Rozdział wspaniały!!
OdpowiedzUsuńCieszę się, że dalej piszesz;))
Czekam niecierpliwie na next;)))
I wszystkiego najlepszego<33
ja mam imieniny w Dzień Matki ! *.*
OdpowiedzUsuńHuehue ;d
cudny ♥